Chcę Wam przedstawić najlepszą analizę serialowej sceny, jaką można znaleźć w polskim internecie. Chodzi tu o kultową już rozmowę Maćka i Grażynki z „Klanu” (tutaj macie LINK), która na pozór odnosi się do negatywnych skutków picia alkoholu. Dialog ten ma jednak o wiele głębsze znaczenie, co dosadnie przedstawił „yesiu” na YouTube. Uważam, iż poniższej analizy nie powstydziłby się najwięksi psychoanalitycy i to nie tylko w Polsce:

Genialna, uniwersalna scena godna największych mistrzów kina. Doskonale pokazuje opresyjność życia i systemu, w którym żyjemy, gdzie wszelkie autorytety na to miano w żaden sposób nie zasługują. „Jestem sam” na początku sceny to mocne rozpoczęcie, którego nie trzeba szerzej tłumaczyć – człowiek jako jednostka jest w życiu tak naprawdę sam, nieważne iloma osobami będzie się otaczać, zawsze kończy w samotności. Każda walka ma charakter indywidualny.

Dalej bohater komunikuje potrzebę picia, na co Grażynka – symbol ucisku – od razu proponuje kompot. Nie zapyta np: „Czego chcesz się napić?” tylko wciska swoją wizję świata bez względu na potrzeby głównego bohatera. Tak samo jak dzisiejsze media i koncerny reklamowe kreują nasze potrzeby, po to aby wepchnąć nam swoje produkty. Ten fragment pokazuje, że tak naprawdę nikt nas nie słucha, nie interesują ich nasze potrzeby czy marzenia. Świat wymaga od tego, żebyśmy my się dostosowali do niego tak jak Maciek do kompotu.

Następnie jesteśmy świadkami przełomu – bohater buntuje się przeciwko otaczającej rzeczywistości. Chce płynąć pod prąd bez względu na wszystko, chce się napić upragnionego piwa, które w tej scenie jest symbolem wolności osobistej jaka powinna przysługiwać każdej istocie ludzkiej. System i autorytety nie uznają naszej wolności i robią wszystko by nam ją odebrać. Czasem robią to „brutalnie”, a czasem starają się nam tę wolność obrzydzić podając absurdalne powody. „Piwo ma alkohol, a alkohol jest bardzo niezdrowy” – ten fragment każe widzowi zastanowić się czy tak naprawdę on sam żyje w lepszym świecie niż Maciej? Może wszyscy jesteśmy Maćkami? Czy możemy sobie kupić absolutnie wszystko to na co mamy ochotę? Czy system przypadkiem nie utrudnia nam dostępu do niektórych dóbr? Odpowiedź jest oczywista.

Dalej następuje typowa paplanina mająca na celu obrzydzenie marzeń – w tym przypadku piwa. Bohater jednak nie ugina się, twardo komunikuje swoje potrzeby dając tym samym przykład widzowi jaką niezłomnością powinien wykazywać się każdy człowiek na drodze do wymarzonego celu. Czy powinniśmy oddawać po kawałku swoją wolność? Czy może powinniśmy powiedzieć „nie zgadzam się” i twardo bronić swojego stanowiska bez względu na wszystko?

„Zrobię ci coś do jedzenia i herbatę” – w tym jednym zdaniu zawiera się uniwersalna prawda o opresyjnym świecie XXI wieku. Zniechęcanie o którym wspominałem wcześniej nie zadziałało, toteż Grażyna zmieniła metodę walki i powróciła do wmawiania Maćkowi jego potrzeb. Nasze autorytety mamią nas jakimiś pierdołami tak samo jak Amerykanie Indian, gdy podbijali ich ziemię. Grażyna i system mówią jednym głosem: „damy ci coś czego nie chcesz i nie potrzebujesz, ale zamknij już mordę i bądź cicho”. Zwykle ta taktyka działa i społeczeństwo jest potulne, jednak Maciej niczym bohater romantyczny sam przeciwko wszystkim przełamuje schemat. Atakuje zimną logiką („tata pił piwo, ja też mogę”) na co jest jedna odpowiedź: „nie”. System nad nami dominuje i tak naprawdę nie potrzebuje mieć po swojej stronie argumentów. Wszyscy tańczymy tak jak nam zagrają.

Słodko-gorzki finał tej sceny pięknem może się równać chyba tylko z legendarnym zakończeniem klasycznego filmu „Casablanca” z Humphreyem Bogartem i Ingrid Bergman. Następuje swego rodzaju oczyszczenie i przejrzenie na oczy: sam sobie kupię piwo – mówi Maciej. Bohater widząc beznadzieję tej nierównej walki ze światem postanawia wziąć los w swoje ręce i powalczyć o swoje marzenia, o swoją wolność. Jak wiadomo system nie lubi ludzi samodzielnie myślących, a na dodatek z nastawieniem buntowniczym, więc Grażyna mówi po prostu: nie możesz. Oto konflikt jednostki ze światem w pigułce. Dalej już został tylko wybuch samoświadomości: „ożenić się nie mogę, piwa kupić też nie mogę, TO CO JA MOGĘ?!”. Krzyk rozpaczy samotnej, udręczonej jednostki, która przekroczyła granice poznania. Maciej zdał sobie sprawę, że pozostały mu dwa wyjścia: albo zerwać kajdany i wygrać swoją wolność, albo poddać się fatalizmowi i stoczyć w otchłań rozpaczy. Scena zostaje urwana w kulminacyjnym momencie: nie wiemy czy Maciej poszedł w końcu kupić piwo czy może pogrążył się w bólu poprzez zamknięcie się w pokoju. Ten zabieg pozwala widzowi „dopowiedzieć” swój koniec, a co ważniejsze zmusza do refleksji, bo rozwiązanie nie zostało podane na tacy. Czy kiedyś uwolnimy się z tego koszmaru jaki zgotowali nam nasi władcy? Na to pytanie każdy widz powinien odpowiedzieć sobie sam.

FINITO